poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Martwe myszy

Korzystając z tego, że są wakacje i z tego, że moja praca jest mobilna (wystarczy biurko i komputer) pojechałem do Izy na dwa tygodnie. No. Oglądałem też mieszkania w Rzeszowie. Bo po roku jeżdżenia do dziewczyny 12 i pół godziny w jedną stronę mam TROCHĘ dość.

Między rysowaniem kolejnych plansz "Wszechksięgi" a patrzeniem, jak Izka pracuje nad swoją animacją, na przemian płacząc przy oglądaniu tutoriali do After Effecta i triumfalnie wymachując rękami (szybko powracając do załamywania ich) poskrobałem coś tam w szkicowniku.





 Iza pstryknęła mi zdjęcie, kiedy rysowałem martwą mysz.




 Co zaowocowało powstaniem poniższego rysunku.




 Zaczęliśmy w pewnym momencie wymyślać dziwaczne okulary. Okulary wypełnione wodą, w których pływa rybka. Okulary z koralikowymi zasłonkami zamiast szkieł. Okulary-żaluzje.

Co tam jeszcze.

Okulary z lava-lampą między szkłami. Eeee...

Nie pamiętam. Jestem i tak pewien, że wszystkie zostały już zrobione przez jakichś studentów w ramach pracy dyplomowej.

W każdym razie po tej wyliczance powstał poniższy, na szybko machnięty rysunek.





 Tak.





poniedziałek, 31 lipca 2017

Zaroślak 2017



Hm.

Ten blog kurzy się coraz bardziej. Ostatni wpis był równo rok temu i też o Zaroślaku. Przeklinam cię, Fejsbukowe wygodnictwo!

Może zacznę tu pisać trochę więcej. Bo ja wiem?

Nie wiem.

W KAŻDYM RAZIE!

Kolejny rok, kolejny Zaroślak. Dokładnie tak się czuję. Było super, ale bez fajerwerków i jakichś niesamowitych odpałów. Ot, kolejny Zaroślak.

I aż kolejny Zaroślak.

No to w drogę!



 W tym roku przywiozłem JESZCZE WIĘCEJ KOMIKSÓW. Cały karton. I były momenty, że wszystko było w obiegu i nie miałem już czego wypożyczać. Było kilku takich klientów i klientek, co przeżarło się przez całą moja kolekcję jak seria z karabinu, co chwilę wymieniając jeden komiks na drugi. Serce śpiewa.





 Jak zawsze nie mogło zabraknąć RPGowych rysunów. Miałem dwie grupy, starsze i młodsze dziewczyny. Powyższe postacie akurat są starszych dziewczyn. Graliśmy w podziemnym urban dark fantasy - kilometrowe slumsy, smród trupów i niemytych ciał i wojny gangów. Były dramy, zwroty fabularne i dobre, satysfakcjonujące zakończenie. Dobrze.

W ogóle udało mi się zakończyć obydwie kampanie, co uznaję za sukces, bo w natłoku rzeczy i kilkudniowych przygotowań do całodniowego LARPa różnie to bywa.

A o drużynie młodszych dziewczyn powiem tyle, że graliśmy w klimatach nieco brutalniejszego Adventure Time i mieliśmy motyw żebrających gołębi-żulów, z których na koniec paladyn Lerua-Vivre, boga dobrych manier, przekuł na zakon gołębi-paladynów.





Wziąłem w tym roku akwarele. Nie żałuję.

Pola rok temu co chwilę przynosiła mi śliczne robaczki do narysowania. W tym roku w końcu sama doczekała się rysunku

Po raz drugi zorganizowałem dzień ciszy dla chętnych. I nawet czwórce z nich udało się przemilczeć cały (no prawie, od apelu do ciszy nocnej) dzień! Duma. I duma z siebie, bo nie rzuciłem "ku**ą" nawet jak wbiłem sobie przypadkiem stalówkę tak głęboko w dłoń, że wciąż mam po tym tatuaż.



 Na koniec parę zdjęć:


 Dupa centaura wystająca z kibla. Pozdrowienia dla centaura - wujka Siódmego i cioci Wydry, która tę dupę szyła po nocach.




Obowiązkowe kadrowe zdjęcie po LARPie. W tym roku mieliśmy LARPa Harryego Pottera i wyszło dobrze. Przede wszystkim dlatego, że był tak inny. Zamiast nakręcania konfliktu między kilkoma frakcjami była szkoła, były lekcje i gęsta fabuła w tle - dementorzy w lesie, dusza czarnoksiężnika w ciele dyrektora szkoły, wyzwalanie skrzatów z niewoli, antyczny wampir, Horcruxy Draco Malfoya, zmutowani uczniowie, eliksiry, zaklęcia, MAGIA!

Grałem profesora Harrisona, popierdzielonego i bełkotliwego wykładowcę eliksirów i opiekuna Hufflepuff, KTÓRZY NA KONIEC WYGRALI PUCHAR DOMU!

BORSUK!

BORSUK!

BORSUK!

To tyle.

Zaraz przeprowadzam się do Rzeszowa. Ziemia niepowstrzymanie okrąża Słońce, a wszystko, co robimy, nie ma najmniejszego sensu w skali kosmosu.

Kocham was wszystkich.