niedziela, 11 października 2020

Vademecum kopiuj-wklejki, cz. 1

 

 

Drugi tom "Vademecum złego ojca" zaczyna się od tej historyjki:

 












Zauważyliście coś?

Oczywiście, że zauważyliście. Czytaliście tytuł tego posta. Spryciule.

Otóż cała historyjka to jeden kadr przeklejony na 11 stron. A dokładniej - jeden kadr w dwóch wariantach:

 

Bo tak drobnych zmian, jak otwarte/zamknięte usta, czy posępna chmurka nad głową postaci nie liczę.

Mogę dosłownie nawarstwić całą historię, wszystkie 21 kadrów i wyjdzie coś takiego:



 

Dalej wcale nie jest lepiej. A czasami tylko gorzej. Lenistwo wylewa się z tego komiksu. Postać, której otwarte usta i gestykulacja wskazują, że powinna coś mówić, ale nie mówi:

 

Ogonki dymków, które nawet nie próbują trafić we właściwą postać:

 

Pomimo, że ten kadr z komiksowym regałem zostanie przeklejony potem 10 razy, autorowi i tak nie chciało się rysować nawet sugestii stojących na półkach komiksów:



Jesteście ciekawi? Jesteście ciekawi, jak daleko sięga kopiuj-wklejka?

Ja też.

Więc wziąłem i policzyłem. Oto zasady:

Liczymy tylko drugi tom "Vademecum złego ojca" (bo tylko ten mam). Jeśli jedyna różnica między kadrami to mimika (oczy/usta) - liczę to jako kopiuj-wklejkę.


Jeśli jedyna różnica w linearcie między dwoma kadrami to drobna zmiana w cieniu pod ich stopami - liczę to jako kopiuj-wklejkę.


Jeśli jedyna różnica między kadrami to szarości - liczę to jako kopiuj-wklejkę.


Poza tym będę łaskawy. Jeśli większość kadru została przekopiowana, ale choć jedna postać w całości została narysowana od nowa - liczę to jako dwa oryginalne kadry.


E, co mi tam. Będę ekstra łaskawy. Nawet, jeśli postać była tylko częściowo przerysowana, albo nawet jeśli coś tylko zostało jej dorysowane - liczę to jako dwa oryginalne kadry.

 

Cały komiks podzielony jest na 16 historyjek, które razem liczą 189 stron. Strony są w zdecydowanej większości podzielone na dwa kadry. W sumie - 391 kadrów.

No więc.

Ile z tych kadrów została przeklejona?

...

...

...

...

... 

...

...

...

...

...

221.

DWIEŚCIE DWADZIEŚCIA JEDEN kadrów to czyste kopiuj-wklejki.

57%, czyli więcej niż połowa kadrów, jest przeklejona bez żadnych modyfikacji.

A jeśli zrezygnujemy z bycia życzliwymi i dorzucimy do puli kopiuj-wklejek kadry, w których wystąpiło jakiekolwiek kopiowanie - wyjdzie ich w sumie 309, czyli 79%. Więcej, niż trzy-czwarte całego komiksu.

 


To jest bezczelność. Na miejscu autora byłoby mi wstyd publikować coś takiego na internecie, a co dopiero na papierze. Jako konsument czuję się autentycznie urażony, że ktoś wziął za to pieniądze.

Jest mi tym bardziej przykro, że jestem zarówno wielkim fanem Guya Delisle, autora komiksu, jak i Kultury Gniewu, jego wydawcy w Polsce. Posiadam większość komiksów Delisle'a - "Phenian". "Kroniki Jerozolimskie". "Zakładnik" (w którym zresztą też używa sporo kopiuj-wklejek, ale znacznie umiejętniej). I inne. Uwielbiam je.

A Kultura Gniewu to mój ulubiony polski wydawca. I to wcale nie dlatego, że wydali dwa moje komiksy, ale dlatego, że na każdym festiwalu kupuję u nich najwięcej pozycji. Po prostu.

<głębokie westchnienie>

Ktoś mógłby powiedzieć "wyluzuj Spell! Uspokój Kermita. Przecież to jest forma gazetowych pasków. Czemu na przykład nie pieklisz się na takiego Garfielda?"

 

 

To prawda. Może to zwyczajnie błąd w komunikacji. Może to ja podchodzę do tego od złej strony. Do tej pory czytałem komiksy Delisle'a, które reprezentowały zupełnie inny poziom:


I choć sięgając po "Vademecum złego ojca" nie spodziewałem się bogatych teł, ani starannej kreski (i w ich braku nie ma nic złego)... to nie spodziewałem się też połowy przeklejonego komiksu. A może powinienem? To nierówne traktowanie. Od artystów, których lubię i szanuję spodziewam się więcej. Po paskach Jima Davisa, które tworzy od 1976 roku i z których zrobił olbrzymią, korporacyjną franczyzę, nie spodziewam się niczego.

Kopiuj-wklejki Garfielda mnie nie rażą, bo takiego go znam. Taki był odkąd pamiętam. Leniwy kot, leniwy komiks. Którego akcja często jest tak statyczna, że nawet nie zauważam tego kopiowania.

Różnica polega na tym, że Garfield to w większości 3 kadrowe paski.


A otwierająca historyjka drugiego tomu "Vademecum złego ojca" rozpisana jest na 11 stron. 21 kadrów.

Dwadzieścia jeden TYCH SAMYCH kadrów.

(W dwóch różnych wariantach, jeśli chcemy być życzliwi.)

To siedem pasków w przeliczeniu na Garfielda. Skala, na jaką dzieje się tutaj kopiuj-wklejka przekracza jakiekolwiek granice.

Nie dotyczy to wszystkich historyjek zawartych w drugim tomie "Vademecum", ale jeśli ze znaczną ich częścią mogę zrobić coś takiego:


To...co właściwie wnosi do tego komiksu warstwa graficzna?

Nic nie wnosi. Rysunki możnaby usunąć, a wiele przedstawionych w tym komiksie historii wciąż by działała.

Guy Delisle narysował  to jako komiks z nawyku.

A Kultura Gniewu, choć to tylko moje zgadywanki, to podejrzewam, że...

Też wydała to trochę z nawyku.

I jest mi z tego powodu po prostu przykro.

 


 

- - - - - -

 

Ale mnie wzięło na dramatyzowanie. xD

"Vademecum złego ojca" to bardzo, bardzo skrajny przypadek, a technika kopiuj-wklej sama w sobie nie jest zła. Jest po prostu narzędziem w arsenale komiksiarza. I jak każde narzędzie może zostać użyte dobrze, lub źle. Ale o tym będę pisać w drugiej części tekstu.

Na koniec wielkie podziękowania dla Kultury Gniewu. Bo chociaż zastrzegałem, że będę pisać o komiksie bardzo negatywnie, to i tak podrzucili mi PDFa drugiego tomu "Vademecum", żebym mógł zaprezentować strony komiksu w lepszej jakości. Równiejszych chłopaków nie znajdziecie.