Gdańszczanie witają Warszawiaków. Od lewej Kikas, Bee, Mazok, Michał, Janek i Canty
Kolejno siedzą i rozmyślają nad stanem polskiego webkomiksu J.T., jego wspaniałe dredy, Canty, palce Canty'ego oraz Koko i jego mina, która prawdopodobnie nie pochodzi z tej planety.
Igor i spółka, czyli Michał, Igor, Igor i Kokosz
Miałem wrzucić tą notkę już dawno temu , ale byłem w rozjazdach i zapomniałem. Zdarza się.
Co ja mam wam powiedzieć?
I CO JA MAM WAM POWIEDZIEĆ?
Komiksiarze i piwo? Świetne połączenie. Komiksiarze, piwo i pisadła? Not so much, apparently. Komiksy piwne najlepiej sprawdzają się w małej grupie dobrze znających się ludzi. A i to nie zawsze. A co powstanie, jeśli wrzucisz komiksiarzy ze wszystkich zakątków Polski do jednego pubu, dobrze zakropionych, a w tle puścisz francuskie pornosy? Hmm. Chujowy komiks. Najwidoczniej w takich sytuacjach talenty nie podlegają sumowaniu się. Ale nieważne, liczy się dobra zabawa.
Jeśli pamięć dobrze mi służy (w co wątpię), do poniższego komiksu rękę przyłożyli:
Daniel Chmielewski,
Olga Wróbel,
Mazok, Bee,
Serv, Kikas,
Koko,
J.T.,
Canty,
Iquorek,
Jaszczu,
Asu,
Maciej Łazowski,
Panna N,
Bele,
KRL no i oczywiście ja. Jeśli kogoś pominąłem (a wiem, że pominąłem wielu), albo jeszcze lepiej, wstawiłem kogoś, kto jednak nie pomagał w ukończeniu tego dzieła (a mam nieodparte wrażenie, że tak właśnie zrobiłem), to piszcie w komentarzach.



I jeszcze karteczka z moimi losowymi doodlami. Bon appetit.

Kiedy dowiedziałem się, że Iquorek planuje wyjechać na studia do Łodzi, moja wewnętrzna kobieta wpadła w panikę i zaczęła nadprodukcję instynktów macierzyńskich. Zacząłem rysować wszędzie jego podobizny ("wszędzie" to nie przenośnia) i strasznie się zamartwiałem, co ja ze sobą zrobię, jak ten człowiek wyjedzie z Gdańska.
Zawsze traktowałem go jako arcyrywala i ulubionego wroga, z którym prowadzę wyścig zbrojeń i który samym swoim istnieniem napędza mnie do pracy, bo ja nie znoszę ludzi, którzy są ode mnie lepsi w tym, co kocham. To wyśmienity komiksiarz i świetny człowiek, który rysuje lepiej z każdą nowo postawioną kreską.
Ale mu tego nie mówcie, bo, jeśli jeszcze tego nie zrobił, uzna mnie za maniakalno-depresyjnego psychopatę i zacznie mnie widzieć w każdych krzakach, czekającego na niego z nożem, żeby pokroić jego talent w plasterki i zjadać je codziennie z mlekiem na śniadanie.
Na nieszczęście (albo szczęście, ah te antagonistyczne, matczyne uczucia), Igor póki co zostaje w Gdańsku i będę mógł go wyciągać na Piwa Komiksowe kiedy mi się będzie żywnie podobać.
Albo czekać na niego w krzakach z nożem.