Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zlecenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zlecenia. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 czerwca 2014

Kukiełeczka



 Zrobiłem grafikę dla chłopaków z zespołu "Kukiełeczka"! Możecie obczaić ich najnowszy kawałek - "Maratończyk" - poniżej!






 P.S. - Centaura dzisiaj nie będzie, ale się robi. Już zacząłem go nieśmiało szturchać.






czwartek, 14 listopada 2013

Teatr Ja Się


 Mój brat Johnny poszedł śladami taty i założył własny teatr uliczny. I poprosił mnie o plakat.

Jak każda latorośl idąca ścieżką utartą przez rodziców, chciał jednak odciąć się od taty i zamiast czerwonego, uważanego za tradycyjny kolor clownów (a mój tata jest najbardziej czerwonym z clownów. Możnaby powiedzieć, że Pantone powinien nazwać po nim jeden ze swoich odcieni czerwieni [HA! Żart dla grafików]) i przywdział zieleń.

Bo, jeśli jeszcze tego nie wiecie, mój tata jest clownem. I tancerzem. I choreografem. Aktorem. Reżyserem. Trochę muzykiem. Szczudlarzem. Kuglarzem. Lalkarzem. Podróżnikiem. I zwycięzcą każdego konkursu "kto ma fajniejszego tatę", w którym biorę udział.

Nagrodą jest satysfakcja.

No więc mój brat rozkręca własny biznes. Jeździ po Polsce i daje przedstawienia. Zawsze była z niego zręczna małpa. Najlepszy kuglarz z trójki rodzeństwa. Mój tata napłodził sobie dzieci, bo zawsze marzył mu się cyrk.

Międzynarodowy festiwal teatrów ulicznych FETA w Gdańsku. 1998 rok. Po lewej ja. Po prawej Jasiek.

Ale dzieci, jak to dzieci, miały własne plany. Moja siostra obecnie studiuje rzeźbę i robi martwe płody z wosku i kamienne gargulce rzygające wodą. Drobna i niepozorna dziewczynka, ale od noszenia worków z cementem i gliną nabrała nieludzkiej siły. Jest trochę jak taka niepozorna postać z anime, którą wszyscy lekceważą, dopóki nie urwie komuś głowy.
Dość powiedzieć, że na ostatnie święta dostała diamentowe ostrze do swojej piły tarczowej. I siekierę. I chyba młotek.

Trochę się jej boję.

Ale teatru nie rzuciła. Dalej gra i biega na szczudłach. Choć, z tego co wiem, klaunadą się już chyba nie para.

Ja zawsze byłem najsłabszy z rodeństwa, jeśli chodzi o kuglarstwo. Umiem ledwo żonglować trzema piłkami. I jako jedyny nie nauczyłem się jeździć na monocyklu. Ale jak mnie poprosicie, to z radością stanę na rękach.

Chyba jako pierwszy postawiłem się tacie i rzuciłem to wszystko w diabły. Jasne, podróże są fantastyczne, a występowanie przed publicznością to czysta przyjemność, ale nigdy nie miałem cierpliwości do prób i zwykle nie pociągało mnie doskonalenie się w kuglarskiej sztuce.

Międzynarodowy festiwal Brouhaha w Liverpoolu. 2010. Od lewej - moja siostra Kasia, Iwona, dziewczyna taty i Zosia, przyjaciółka rodziny. Ten czerwony na środku to oczywiście mój tata.

Pamiętam, jak kiedyś zamknąłem się w toalecie. Miałem chyba 17, może 18 lat. Tata do nas przyjechał zgarnąć nas na występ i był nieczuły na moje sprzeciwy. Więc zamknąłem się w toalecie. Walenie pięściami w drzwi i ojcowski ton głosu na nic się nie zdały. To była chyba moja pierwsza dorosła decyzja w życiu.

Od tamtej pory występowałem sporadycznie. Potem przestałem w ogóle. Jasne, trochę za tym tęsknię. Zwłaszcza za rozbijaniem się po Europie. Występowałem wielokrotnie w Anglii, Niemczech, Grecji i chyba w każdym zakątku Polski. Ale nie żałuję. Siedzę sobie za biurkiem. Ja i mój automatyczny ołówek. Robię swoje. I jestem szczęśliwy.

Neil Gaiman napisał w "Mirror Mask", że każde dziecko chciałoby uciec z domu i dołączyć do cyrku. Ale dzieci cyrkowców chcą uciec z cyrku i mieć normalne życie. Jest w tym troszkę prawdy.

Ale tylko troszkę.



 W każdym razie. Johnny założył Teatr Ja się. Braterska duma. Możecie nawet polubić go na Facebooku.





niedziela, 12 lutego 2012

Prezent urodzinowy dla Luny



Polecam chodzenie po zamarzniętej zatoce Gdańskiej.






poniedziałek, 30 stycznia 2012

Mściciele!

Specjalnie na zamówienie Łukasza Mazura zrobiłem własną wersję jednej z oryginalnych okładek "Avengersów". Masa dobrej zabawy. Życzę sobie więcej taki zleceń.






sobota, 28 maja 2011

Dziś mojej przyjaciółce też było smutno + tor przeszkód dla parkulture


Kilka osób było zaciekawione moim zleceniem, o którym im opowiadałem, więc wrzucę tu kilka szkiców koncepcyjnych.
Grupa parkourowa Parkulture, dla której projektuję plakaty, tym razem zleciła mi zaprojektowanie toru przeszkód na ich międzynarodowy turniej swobodnego biegania, by mogli je dołączyć do pokazu dla potencjalnych sponsorów. Miałem z toru przeszkód zrobić miasto. Dorzuciłem kilka swoich własnych pomysłów i wyszło, co wyszło.
Niestety, lasery, bujające się ostrza, przepaście z naostrzonymi bambusami, baseny wypełnione piraniami i płonące obręcze nie przeszły. Ale pomysł płonącego budynku jako punktu wyjściowego tak.










czwartek, 19 maja 2011

Dziś zerwałem z dziewczyną + Dziś kupiłem swoją pierwszą paczkę

Zerwałem z kobietą mojego życia.

Chyba każdy kiedyś przez to przechodził. Wałęsanie się w kółko, bez celu, z martwym spojrzeniem utkwionym w rojące się w głowie myśli. Nieudolne próby uporania się z codziennością, bo świat idzie do przodu, choćbyś udawał, że wcale nie. Festiwale ciężkiego wzdychania i koncerty smutnej ciszy.
W ramach terapii zacząłem przelewać natarczywe myśli na papier, bo nie mogłem już znieść gapienia się w monitor. Teraz całymi dniami rysuję smutne komiksiki, w ciągu jednego wieczoru jestem w stanie naprodukować takich nawet pięć. Powinienem częściej zrywać z najważniejszymi dla mnie osobami na świecie!
Hahaha hahaha ha ha!
Tak.

No więc chyba każdy z nas przez to przechodził, pomyślałem więc, że może poniższe komiksy przyniosą otuchę jakimś zbłąkanym duszyczkom i pomogą im, tak jak mi, naprostować się i odzyskać swoje zmysly.

Zapraszam zatem na codzienną dawkę słodko-gorzkiej depresji. Ja stawiam! Dzisiaj dwa paski, codziennie będę wrzucał nowy, aż do wyczerpania się zapasów. Czyli prawdopodobnie aż do zakończenia kuracji.






A w bonusie jeszcze plakat zaprzyjaźnionego zespołu - The Long Road and the Orchestra of Strangers, który grywa na Gdańskiej ulicy Długiej. Bardzo prawdopodobnie, że będziecie mogli je zobaczyć porozwieszane po Gdańsku.
Z tego co wiem, najcześciej można ich posłuchać w Krugerze, który mieści się tuż przy tej zacnej ulicy. Jak tylko założą sobie Facebooka, to ich podlinkuję.




Jestem przerażony, bo rysowanie tych kamieniczek jest potwornie czasochłonne, a ostatnich kilkadziesiąt stron "Tramwaju" będzie toczyć się właśnie pośród nich. Ahoj harówo!

Tyle.


wtorek, 19 kwietnia 2011

Tramwaje sneak peek 2

Z okazji tego, że doczłapałem się do okrągłych 25 stron w szkicu (właściwie to już 27miu), wrzucam kilka kadrów z komiksu. Tym razem trochę więcej samych bohaterów.


Trochę więcej przystanku Subisława.


Już ubrany.


Mam słabość do rysowania palaczy. To pewnie przez GothADS. Jest coś przyjemnego w rysowaniu dymu nikotynowego.


Moja siostra Kasia stwierdziła, że on z takimi oczami musi być na ostrych dragach.


Ludzie zostają rysownikami tylko po to, by móc rysować ludzi wyrzucanych w faerii odłamków szkła przez okno pędzącego tramwaju.



Najnowsze dwa kadry. Cameo Luny. Wsiada do tramwaju na pętli w Oliwie. Zaraz ją skontrolują. Mam nadzieję, że ma bilet.



Na koniec mały bonus - plakat, którego lineart wrzucałem swego czasu, już w kolorze.





środa, 16 marca 2011

Parkour hero

Co robiłem przez ostatnie pare tygodni? Dobre pytanie.

Dobre pytanie.

Nie pamiętam.

Poza tym dostałem zlecenie na zaprojektowanie trójki superbohaterów i przerobienie ich na serię plakatów dla grupy Parkourowej.

Poniżej kilka pierwszych conceptartów. Siłowałem się z pomysłem i przelewałem na papier co mi ślina przyniosła do głowy. Na tym etapie zastanawiałem się; co jest ważniejsze przy projektowaniu superbohatera? Styl, czy wiarygodność? Peleryna Batmana jest jego symbolem i wygląda zajebiście powiewając na wietrze. Ale jest niedorzeczna, jeśli wziąć pod uwagę bieganie po dachach i walkę wręcz. Dać bohaterowi obcisły, lateksowy strój? Niby jest funkcjonalny, ale skąd na bogów normalny człowiek wziąłby coś takiego (chyba, że ma magiczny pierścień, który tworzy mu strój, albo babcię biegłą w sztuce igły)?
Na tym etapie tworzenia postaci trzeba się zastanowić, co jest dla Ciebie ważniejsze - styl, czy wiarygodność. Ogólnie uważa się, że "style over substance" nie jest najlepszym kierunkiem, (vide projekty postaci Liefielda, ahihihi) ale nie chcemy też wyłącznie suchej i nudnej treści. Nie powinno się więc przesadzać i pójść tylko w jedną stronę. Długie szaliki świetnie się rysuje i wyglądają "cool", ale zupełnie się nie nadają do sztuki swobodnego biegu, z drugiej strony nie chcemy, by nasi bohaterowie biegali w szarych dresach, koniec końców to postać fikcyjna, masz ołówek i kartkę. Baw się! TY tu jesteś bogiem.




Po zrobieniu kilku wstępnych szkiców doszedłem do wniosku, że nie chcę tworzyć superbohaterów. Chcę zwykłych ludzi, zmęczonych niesprawiedliwością, którzy doszli do wniosku, że włożenie maski i obicie paru gangsterkish mord poprawi im dzień. Chciałem stworzyć im kostiumy, które każdy dałby radę zrobić na własną rękę. To nadałoby im jednocześnie realności i pewnego odrealnienia. Jak małe dzieci ubrane w pocięty karton, które bawią się w roboty. Żadnego lateksu i żadnych peleryn.

Zrobiłem więc trochę bardziej konkretne szkice koncepcyjne.


Pierwszy przypadł mi do gustu i wiedziałem, że uderzyłem we właściwe nuty. Za to kolejne dwa były jak mleko, które leży zbyt długo w lodówce. Pachnie i smakuje w porządku...ale 'coś' jest z nim nie tak.



Oprócz trzeciego szkicu. Trzeci był po prostu kartonem skwaśniałego mleka.

Potrzebowałem zebrać moje myśli, więc odszedłem na chwilę od projektu (czyt. dokończyłem komiks do Kolektywu, a potem pojechałem do Oluty na dwa tygodnie). Po dłuższej przerwie, ze świeżym spojrzeniem i pomysłami wyciakającymi mi przez ucho, zabrałem się do pracy.


Urban (nazwa robocza, myślę nad czymś lepszym) to po prostu ten sam szkic, tylko lepiej wykonany. Pomysł naprawdę mi się podobał i w miarę rysowania jego historia sama rozwijała mi się w głowie. Jest najstarszy z grupy i na codzień pracuje w salonie tatuażu. Jego ojciec był wojskowym weteranem i pijakiem, który wypchał synowi głowę nienawiścią do ludzi i wiedzą o broni i walce. To, w połączeniu z jego problemem opanowywania gniewu, tworzy z niego beczkę prochu, gotową wybuchnąć w każdej chwili. Dlatego skacze po dachach w narciarskich goglach i z naostrzonymi na brzytwy ostrzami od łyżew przyczepionymi do przedramieni - kopanie tyłków koi jego nerwy.


Owl odpowiada za informacje. To afroamerykanin zafascynowany kulturą dalekiego wschodu. Posiada szeroką sieć informatorów w postaci bezdomnych żebraków, żuli i nawet kilku członków różnych gangów, których nazywa "swoimi małymi sówkami". Wymienia z nimi informacje za pomocą szyfrowanych graffitti w ustalonych punktach miasta. Bardzo wprawny w sztuce kendo, przedkłada jednak krycie się w cieniu i obserwacją przeciwnika nad machaniem bambusowym mieczem. Na codzień dostawca pizzy.
Zakryłem każdy cal jego skóry i okryłem twarz maską do fechtunku, by nadać mu tajemniczy, nieprzenikniony wygląd.


Kite, jako córka bogatego przedsiębiorcy, dostarcza grupie pieniądze na sprzęt, opłacanie informatorów i przekupowanie policji, by przymknęła oko na coponiektóre ich wybryki. Zawsze uśmiechnięta i ciekawska, wiecznie pakująca się w kłopoty. Prawdopodobnie najwprawniejsza z trójki w sztuce wolnego biegu, zawsze kręcąca salta w oczekiwaniu na poklask. Jako rozpieszczona jedynaczka często zadziera nosa i zawsze chce postawić na swoim.


Zleceniodawca powiedział, że Kite jest za mało seksowna i wygląda jak dziecko. Dodałem jej więc "nieco" krągłości. Cóż, widzę, że do zawodu superbohaterki dodają figurę klepsydry gratis. I tak, tak, Kite to Oluta (ze szczyptą porad stylistycznych od Cietrzewia). Guilty of charge.

Miałem za zadanie jedynie stworzyć wizerunek trójki bohaterów i umieścić ich na paru plakatach, ale po stworzeniu im historii (które tak naprawdę wychodziły same w miarę rysowania) lepiej rozumiem same postacie, ergo lepiej mi się je rysuje.

Na koniec zostawię was jeszcze ze wstępnym szkicem pierwszego plakatu.


Ostatnio miałem trochę wolnego czasu i wróciłem do mojego albumu komiksowego o tramwajach. Wpadnijcie na dniach, to może wrzucę kilka szkiców bohaterów, może kilka przykładowych kadrów. Kto wie.

P.S. - W najnowszym, marcowym numerze Wrocławskiej "Gazety Młodych" jest jeden z moich Stripfieldowych pasków. TU macie spis miejsc, gdzie możecie znaleść ją w wersji papierowej (za darmo, to pismo niekomercyjne), za to TU możecie obejrzeć całość w wersji online.

piątek, 11 marca 2011

Postświętnie

Garść prezentów gwiazdkowych, które swojego czasu w Grudniu rysowałem + portrecik na końcu.