To wspaniałe uczucie, nosić na plecach cały swój dobytek. Trochę ubrań, szkicownik, śpiwór, karimata. Gdy zaczyna się ściemniać, szukasz jakiegoś niczyjego kawałka ziemi i rozbijasz na nim namiot. Rano śniadanie - buła z pasztetem. Pomidor. Dwa łyki wody. Potem namiot do pokrowca i idziesz dalej. Podróż minimalnym kosztem. Człowiek zaczyna doceniać rzeczy.
Náchod - tu przechodziłem przez granicę. Rozbiłem namiot na wzgórzu i miałem przepyszny widok na całą okolicę. |
Takie jednoosobowe włóczykijstwo ma swoje zalety i wady. Idziesz własnym tempem. Nikt ci nie marudzi, że za wolno, że za szybko, że przestań rysować i chodźmy dalej. Że zimno. Że daleko. Każdy źle wybrany zakręt to tylko twoja wina. A każde dotarcie do celu to twój sukces.
A tych źle wybranych zakrętów było akurat wiele. Jestem kretynem, jeśli chodzi o rozeznanie w terenie. Raz zobaczyłem na mapie, że do mojego celu płynie rzeka. Więc pomyślałem, ok, wystarczy mieć rzekę po lewej stronie i w końcu trafię. Idealnie!
Po 6 km zorientowałem się, że pomyliłem rzeki. 6 km z powrotem zrobiłem o wiele szybciej, bo napędzany wściekłością. 12 km gratis.
Troja, dzielnica Pragi. Niedaleko tego zamku (właściwie to pałacu) miałem camping. |
Ale z drugiej strony było to trochę ciężkie doświadczenie. Tak nie mieć do kogo otworzyć gęby przez ponad tydzień. Niby na co dzień jestem samotnikiem-introwertykiem i i tak rzadko się do kogokolwiek odzywam. Ale otaczają mnie ludzie. Zawsze są gdzieś tam, pod ręką. Znajomi i przyjaciele. A w Czechach byłem sam na sam ze swoimi myślami. Co było trochę straszne. Macie tak czasami, że jak spoglądacie w przepaść, to jakiś głos w głowie szepcze, żeby skoczyć? Albo zalewając herbatę zastanawiacie się, co by się stało, gdybyście oblali się wrzątkiem? Właśnie takie myśli. Czarne i wredne.
I jeśli kiedykolwiek planowałem sobie przemyśleć moje komiksowe scenariusze łażąc tak z plecakiem, to byłem w głębokim błędzie. Myślałem tylko o duperelach. A najczęściej to o niczym. To jest aż magiczne, jak bardzo o niczym nie myślałem. Człowiek idzie z plecakiem pięć, dziesięć, dwadzieścia kilometrów. Kilometr za kilometrem, godzina za godziną. I o niczym nie myśli. A jak już, to same czarne, wredne myśli.
Wieża jednego z kościołów na zamku Praskim. |
Strażnik na zamku Praskim. Urzekający kontrast. |
Za to Praga. O słodcy bogowie. Praga była magiczna. Chodziłem cały dzień otumaniony, nie bardzo wierząc w to, gdzie jestem. Z każdego kąta bombarduje cię piękno. Wchodzisz na dziedziniec na zamku Praskim, a dookoła niesamowita architektura. Idziesz dalej, a tam kolejny dziedziniec. Jeszcze piękniejszy. I kolejny. I jeszcze jeden. Dziedziniec za dziedzińcem. I tak całe miasto. Mógłbym przesiedzieć tydzień na samym tylko zamku i nie narysować wszystkiego.
Na koniec dnia wdrapałem się na punkt widokowy, żeby narysować zamek. I patrzyłem na ten widoczek - cała Praga pode mną, jak na pocztówce. Widok tak piękny, że aż abstrakcyjny. Nie bardzo docierało do mnie, na co patrzę. Może dlatego, że moje oczy rozpuściły się od nadmiaru niesamowitych widoków.
Potem ruszyłem w trasę po okolicznych zamkach. Na początku planowałem dotrzeć aż do Chebu na zachodniej granicy...ale mi się nie chciało. Bywa.
Ale i tak jestem zadowolony z trasy, którą zrobiłem. Po kilkunastu kilometrach tłuczenia się z plecakiem i szukania drogi nagle wyłaniający się zza wzgórza zamek to najlepsza nagroda. Wyjmowałem szkicownik i rysowałem. A potem szedłem na filiżankę kawy i papierosa, wciąż wpatrując się w zamek. I wiedziałem, że wszystko jest tak, jak trzeba.
Czechy to taka zagranica w trybie easy. Jest blisko (zwłaszcza, jeśli mieszkacie na południu. Ja to z Gdańska mam bliżej do Berlina, albo promem do Szwecji). Ceny porównywalne jak w Polsce. A i nie raz niższe. Nasze języki są na tyle podobne, że idzie się dogadać.
Nic, tylko jechać.
Zwłaszcza do Pragi. Jak przyklepiecie np. Polskiego Busa odpowiednio wcześnie i zamiast rozbijać się w hotelu rozbijecie namiot na campingu, to możecie zmieścić weekend w Pradze w 200zł. Spokojnie.
Ze wzgórza, na którym rozbiłem namiot, widziałem obydwa te zamki. No. Zamek i ruinę zamku. |
Było fajnie.
Demyt spell. Aż się wzruszyłem tym postem.
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie zachwycałem się żadnymi dziełami sztuki. Odrzucało mnie od galerii i wystaw. Nie doceniałem piękna obrazów czy kamienia, mistrzowsko ukształtowanego dłutem rzeźbiarza. Nie zrozum mnie źle. Nie jestem jakimś kompletnym ignorantem - jestem w stanie moim amatorskim okiem ocenić, jak mi się zdaje, czy coś jest brzydkie czy ładne. Godne uwagi lub nie. Ale mimo to nie zdarzyło mi się zapałać autentyczną sympatią do żadnego malarza czy rysownika i jego dzieł. Mogłem szanować ich i ogrom pracy, który włożyli w doskonalenie swojego warsztatu, ale nigdy żaden z nich nie był d l a m n i e Twórcą przez duże "T". Zawsze jakoś przechodziłem obojętnie dalej.
I powiem Ci, że z Twoją twórczością jest inaczej. Nie będę tu kadził czy prawił komplementów. Powiem tylko: Naprawdę świetnie mi się ogląda/czyta Twoje prace/teksty. Jest to dla mnie absolutny ewenement. Sam siebie nie poznaję. Z niecierpliwością czekam zawsze na nowe rzeczy od Ciebie i nigdy jeszcze się nie zawiodłem. Zawsze ten sam wysoki poziom i swojski styl, ale i zawsze coś nowego i świeżego. Za każdym razem kiedy patrzę na jakiś Twój rysunek to w głowie mam mniej więcej taką myśl: "Huh! Gdybym umiał rysować to właśnie tak chciałbym to robić." Czy to proste szkice, czy skomplikowane ilustracje (chyba już coś takiego tu kiedyś pisałem, hmm...) czy nawet ten słodziaszny styl pisma. Mega. Bardzo mi się wszystko podoba. Keep up the good work jeszcze przez sto lat!
A JENY. To chyba najlepszy komentarz, jaki kiedykolwiek dostałem. A na pewno energetyczny kopniak do robienia rzeczy dalej. DZIĘKUJĘ!
UsuńMoże tak się składa, że akurat moje prace poruszają każdą twoją strunę estetycznych wrażeń. Mi też najbardziej podobają się rzeczy, które SAM chciałbym zrobić. Style rysunkowe podobne do mnie, ale zwyczajnie lepsze niż to, co obecnie robię.
Pozdrowienia znad morza!
Praga w zeszłym roku zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie. Super miasto. Chętnie spakowałabym manatki i pojechała tam mieszkać na stałe. Twoje rysunki wlały mi tyle ciepła do serducha, że łaaaał. Wiem, brzmi górnolotnie. Ale naprawdę zrobiły mi poranek :) Świetne!
OdpowiedzUsuń