niedziela, 29 września 2013

Ciekawy człowiek


No więc podobno jestem ciekawym człowiekiem.

Moja mama jest nauczycielką. Jej siostra też jest nauczycielką. I druga siostra to samo. Trzy nauczycielki. Wyobrażam je sobie czasami jako wiedźmy, stojące nad kipiejącym kotłem, i wrzucające do niego...bo ja wiem. Tabliczkę mnożenia i abecadło.

Żyrafa-strażak

Wracając. Jedna z ciotek zaprosiła mnie do swojej szkoły (do której zresztą chodziłem jako dzieciak) na "spotkanie z ciekawym człowiekiem", żebym dzieciaczkom z klas I-II poopowiadał o rysowaniu komiksów.

Zebra-robot
W sumie to więcej rysowaliśmy niż rozmawialiśmy, bo takim małym bombom energetycznym to lepiej dać do ręki kredki i pokazać kartkę, niż mielić na nich ozorem. Kazałem im rzucać dwukrotnie kością k20 i losować z dwóch list zwierzę i zawód, co miały połączyć i narysować - czyli standard, który zawsze robię jako wychowawca obozowy.

Małe szkodniki miały tyle frajdy z rzucania kostką i rysowania świń-superbohaterów i ryb-księżniczek, że w sumie to za dużo takich faktycznych komiksów nie porysowaliśmy. Bo miałem w zanadrzu jeszcze drugie zadanie, bardziej konkretne. Ale może to i dobrze. Nie wiem, czy takie szkraby ogarnęłyby sztukę sekwencyjną. Zresztą Ania, moja ciocia, słusznie powiedziała, że "jak dziecko jest czymś zainteresowane, to nie ma co go od tego odrywać". A trzeba przyznać, że żuczki się wkręciły w całe to rzucanie i rysowanie. Szkoda tylko, że tak krótko - sporo z małych warsztatowiczów rysowało jeszcze ze mną po dzwonku, po czym rzuciło sobie ostatni raz kością, żeby narysować to w domu - powiedzmy, że zadałem im pracę domową.

Trafiło mi się nawet kilka małych zdolniach, więc możemy odetchnąć z ulgą. Polski komiks będzie żył. Chociaż słyszałem, że ktoś go zabił.

Ciocia wspominała, że jestem pierwszym ze sznura ciekawych ludzi, których ma w planach zaprosić. Mam nadzieję, że będą się bawić równie dobrze, co ja.

A tu powstaje lew-rycerz





2 komentarze:

  1. Sekwencję też spoko daliby radę ogarnąć. Największy minus jest taki, że z maluchami trzeba się sprężyć w czasie max godziny bo później zaczynają łazić po ścianach. W ubiegłym tygodniu miałem warsztaty z sześciolatkami i po godzinie każdy wyszedł z improwizowaną autorską książeczką: okładka/tytuł-plansza z bohaterem/miejsce akcji - ciąg dalszy z pierwszej strony/czasem nawet pointa. Więcej raczej da rady w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Whoa. Własna książeczka brzmi super :D. I to z sześciolatkami. Nieźle.

    No ja tak podejrzewałem, że to małe bystrzaki i ogarną rysowanie komiksu, ale trochę się bałem, że jednak nie i zwalę warsztaty. Więc dobrze wiedzieć na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń