poniedziałek, 4 listopada 2013

Księga Zaklęć #1 - Ciemny, Szalony Paladyn i Meric

Od jakiegoś czasu zacząłem znowu prowadzić Wampira: Maskaradę. Niedługo zacznę też grać w Pathfindera. Z tej okazji narysowałem swoją nową postać. A potem starą. A potem jednego z moich ulubionych BNów z mojej kampanii Wampira. I tak w sumie narodziła się niejako seria portretów moich starych, RPGowych BGów i BNów (dla nie znających RPGowego lingo - Bohaterów Gracza i Bohaterów Niezależnych, czyli prowadzonych przez Mistrza Gry).

Stąd nazwa - Księga Zaklęć. Bo ja jestem Spell. A to moja księga. Postaci. Które ja prowadziłem.

...

Czaicie?

...

Ok.

Więcej prowadzę, niż gram. Możnaby nawet zaryzykować stwierdzenie, że jestem profesjonalnym Mistrzem Gry - gram w RPGi z kolonistami na obozie. I mi za to płacą. Ergo, jestem profesjonalistą!

Z tego tytułu ta seria może skończyć się tym, że będzie w niej więcej Bohaterów Niezależnych, niż moich postaci. Portretów Bohaterów Graczy, którym mistrzowałem gry, raczej nie będę rysować, bo wystarczy, że narysuję jeden, a zaleją mnie narzekania pozostałych graczy, czemu nie narysowałem ich postaci. Tak to jest.

Seria ta ma także na celu powspominanie i opowiedzeniu kilku ciekawych anegdotek. Z doświadczenia wiem, że fani papierowych RPGów uwielbiają słuchać opowiastek i kwiatków z innych sesji. Opowieści o wielkich zwycięstwach, epickich wydarzeniach, a najbardziej - o sromotnych porażkach. Przynajmniej ja uwielbiam.



Ciemny. Ach, Ciemny.

Wampir z Klanu Nosferatu. Służył koterii (jak to w Wampirze nazywane są drużyny graczy) informacją.
Osadzenie naszego Wampira w Trójmieście daje nam sporo frajdy. Ciemny mieszkał w podziemiach ruin spalonej rzeźni w centrum Gdańska, na które to regularnie chodzimy pić z komiksiarzami. Siedział w piwnicy, oglądając całymi nocami hardcorowe pornosy i surfując po internecie, a menele ćwierkały mu do ucha informacje z całego miasta. Pomagał graczom przez większość pierwszej kampanii, która polegała na wojnach książąt Gdańska, Sopotu i Gdyni. Z powodu takiej bliskości miast kontrolowanych przez trzech różnych książąt dochodziło do wielu burd między wampirami, które miały mentalność kibiców Lechii i Arki.

Ciemny był jednocześnie bardzo słodką i niepokojącą postacią. Słodką, bo nieśmiało podrywał jedną z postaci graczek, która też była ohydną Nosferatką (która była zawsze mocno speszona jego smaleniem cholewek). Niepokojącą, bo ilekroć do niej dzwonił próbując się z nią umówić, to w tle leciały odgłosy rżącego konia albo beczącej kozy przeplatane z kobiecymi krzykami (już wiecie, czemu była speszona). Nie przypominam sobie też, bym kiedykolwiek opisywał, że ma na sobie koszulkę Dema, ale rysując go w niej usłyszałem w głowie kliknięcie. Jakby dwa pasujące do siebie kawałki puzzli.

Poza tym odczuwam niejaką radość z myśli, że w moim ponurym Świecie Mroku gdzieś tam w Krakowie żyje sobie Dem i robi swoje.

Co mi przypomina, że na początku obecnej kampanii Kraków został zdmuchnięty z powierzchni ziemi przez bombę atomową. Ale to historia na kiedy indziej.

Uwielbiałem się wczuwać w Ciemnego. Przychodziło mi to z wielką łątwością. Przekrzywiona na ramię głowa, chrapliwy głos, podkulona ręka i wieczny entuzjazm inteligentnego, ale nieco roztargnionego dziecka.

Na początku obecnej kampanii Ciemny osiągnął prawdziwą śmierć, bo graczom nie udało się go uratować. Był torturowany przez Inkwizycję w celu wydobycia od niego informacji o innych wampirach, a następnie przybity do dachu, by przed śmiercią mógł po raz pierwszy od dekad ujrzeć Słońce.

Ciemny [*]



 
Za cholerę nie pamiętam jego imienia. Paladyn z zamierzchłych czasów, kiedy to jeszcze byłem regularnym gościem RPGowej sekcji forum CD-Action. Raz zgadaliśmy się na sesję DnD przez IRCa. Tak powstał powyższy gościu.

Brał udział w kampanii wojennej przeciw nekromantom. Widział tam masę okropnego gówna. Wielu jego towarzyszy broni padło, i to z rąk innych, ożywionych przez nekromantów. Gdy w jednej z cięższych bitew zginął jego najlepszy przyjaciel, porwał jego ciało ze strachu, że czarni magowie zrobią z nim to samo, co z innymi poległymi. Zaczął rozmawiać ze zwłokami swego kumpla i ogólnie dostał pomieszania zmysłów. W dodatku researchował plugawą magię przeciwników sądząc, że jeśli da się zmienić trupa w bezmózgie, animowane ciało, to da się też przywrócić go do pełnej sprawności. To zwróciło uwagę zwierzchników jego paladyńskiego zakonu. Został okrzyknięty szaleńcem i wyklęty.

Kto wie. Może po dziś dzień błąka się po bezdrożach, rozglądając się za zdolnymi praktykantami nekromancji, z trumną na plecach i szaloną determinacją w spojrzeniu.





 Meric. Mnich/wojownik. Postać innej graczki uratowała mu niegdyś życie, za co czuje się zobowiązany jej służyć. Mocno inspirowany kodeksem bushido. Stoicki spokój, honor, służba panu i te sprawy.

Nie mogę o nim za wiele napisać póki co, bo sesja Pathfindera nawet jeszcze nie wystartowała.





1 komentarz: