niedziela, 2 listopada 2014

Rozstrzygnięcie konkursu na tramwajowe anegdoty

Proszę, proszę.

Prawie 20 nadesłanych na konkurs anegdot! Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się.

Jaki konkurs? Kto śledzi Spellbooka, ten wie. Kto nie, ten trąba.

Miałem zagwozdkę z wyłonieniem zwycięzców. Ostatecznie, zamiast dwóch, nagrodziłem trzy z nadesłanych historii! Każda z nich fantastycznie wpasowuje się w swoją własną kategorię. Jedna jest najzwyczajniej w świecie zabawna (autentycznie śmiechłem do monitora), druga jest z morałem, a trzecia pełna grozy. W sam raz na Halloween.

Do każdej anegdoty dodaję rysunki, jakie zwycięzcy zażyczyli sobie, by im wrysować w komiks.

Poniższe historie są nieedytowane. Za ew. byki ortograficzne odpowiadają ich twórcy.

A więc, nie przedłużając:


Zabawna

Adam "Thran" Lepieszkiewicz

Śnieg był prawie po kolana, a ja wracałem pks'em do domu ze szkoły. Kierowca zatrzymał się an przystanku obok podstawówki, czyli jakoś tak w połowie mojej drogi do domu, dzieci powsiadały, a autobus stoi i stoi... Nagle kierowca wstaje i krzyczy: "Potrzebuję kogoś do pchania autobusu, bo utknęliśmy!". Prawie wszyscy wysiedli, zostałem ja, parę matek z dziećmi i emerytów. Nagle kierowca ruszył bez problemu i pojechał zostawiając tamtych ludzi. Po kilku minutach kierowca zaczął się śmiać jak opętany, bo poprostu o nich zapomniał.





Z morałem

Sławek Dera

W autobusie pełnym pasażerów siedzi starsza pani, naprzeciwko niej matka z synem w wieku może 6-7 letnim. Dzieciak siedzi i cały czas macha nogami, tak że kopie nieszczęsną staruszkę. Ta stara się nie reagować i odsunąć nieco skopane nogi, ale młody wkręcił się w zabawę i kopie dalej.

Matka widzi ale nie reaguje.

Starsza pani wobec tego próbuje zasłonić nogi torbą z zakupami. Na to młody zaczyna wściekle kopać w torbę.

Całej sytuacji przyglądają się niezadowoleni pasażerowie.W końcu staruszka nie wytrzymuje ale spokojnym głosem zwraca się do matki:

- Ja panią bardzo przepraszam ale pani syn robi mi krzywdę i kopie moje zakupy. Czy mogłaby pani na to zareagować?

Na to matka obruszona:

- Proszę nie mówić mi co powinnam robić. Wychowuję moje dziecko bezstresowo.

W tym momencie młody mężczyzna stojący obok kobiety wyciąga z ust gumę do żucia i wsmarowuje ją we włosy matki dzieciaka. Ta podrywa się z miejsca z wrzaskiem.

- Co pan, zwariował?!

- Nie, wychowano mnie bezstresowo.




Straszna

Przemek "Gonzo" Pawełek

Jakieś hmmm 8 lat temu jak co niemal tydzień jechałem w piątek rano do Łodzi z Warszawy Centralnej. Zwykle wsiadłem w ostatni wolny przedział i spałem dwie godziny. Nie tym razem.

Szybko z sąsiedniego (pierwszego zajętego) przedziału usłyszałem hałas, dwóch typów kłóciło się z konduktorem. Po chwili zajrzeli do mnie, z uprzejmym pytaniem czy mogą się dosiąść. Pewnie, mówię, przedział wolny, a gęby typków cokolwiek zakazane, ale przecież nie powiem że nie.

Wsiedli. Najpierw pokurwili na chuja konduktora do którego nie zgłosili wcześniej że chcą kupić bilet, więc wlepił im mandaty. Potem jeden pytał czy nie mam telefonu może, bo musi skorzystać. Rok 2006, więc dało się jeszcze zełgać że nie posiadam. Potem gadka szmatka po co do Łodzi. Ja że do dziewczyny, dowiedziałem się więc żebym uważał, bo wszystkie dupy z Łodzi to dziwki. Oni natomiast - młodszy na oko podwórkowa dresiarnia z Pragi, starszy recydywa - to clubbersi, tak sobie jeżdżą, bawią się, jest 9 rano a oni już lekko nawaleni, browarki w łapach, częstują, cukiereczkiem, landrynką, coś tam. Młodszy do szkoły do Łodzi jechał.

Gadka szmatka, uprzejme pytanie czy papieros w oknie mi przeszkodzi. oczywiście że nie. Po kolejnych piwkach sami sie przyznali że są w sumie złodziejami, ale ja nie mam co się bać, mnie krzywdy nie zrobią, ja swój, jak by ktoś do mnie fikał (kto? w wagonie gdzie siedzę tylko ja i dwóch pijanych neandertali ma ktoś do mnie fiknąć???) to walić do nich jak w dym. Bezpieczny człowiek normalnie, poczułem się od razu bezpieczniej.

I tak sobie jadę, podtrzymuję minimum oczekiwanej rozmowy, bo coś czuję że jak przeproszę i sobie pójde, a oni mnie namierzą, to będzie przysłowiowa draka. Tymczasem najebani clubbersi na przemian robią trzode na korytarzu, wyjąc, skacząc i biegając oraz robiąc większy chaos niż grupa przedszkolaków która przedawkowała cukier. I tak sobie jade a oni się naprzemiennie wydurniają, aż nagle wraca ten starszy, blady na twarzy. Siada obok młodszego, mówi 'kurwakurwakurwakurwa' i trzyma za dłoń, która obficie ocieka krwią. Odsunąłem się lekko co by mi z naprzeciwka gaci nie poplamił.

Gość wydurniając się i machając łapami za oknem, wypierdalając butelki po piwie etc, w coś pieprznął w trakcie jazdy. Srogo. Twierdził że w pociąg. Wątpię, prędzej jakiś słup. Mniejsza o to, i tak sie dorobił otwartego przecięcia dłoni przed kciukiem, tak że kość było widać. Bekowy młodszy powiedział 'nie maż sie, nie pierdol, moja stara jest pielęgniarkom, opatrze cie, chuju' i poszedł po papier do rąk z kibla. oklejenie dłoni papierem nic nie dało. Poszedł do konduktora po bandaż. zawiązał, wrednie i z uśmiechem zaciskając na otwartej ranie supeł. Też nic nie dało. Poszedł po drugi. Założył. Krew dalej płynie, stary blednie, kurwi i wierzgając nogami w okno przedziałowe woła przez łzy własną matkę.

40-letni zakrwawiony recydywista ze łzami w oczach, wzywający własną matkę. Bezcenne.

Zdarzenie nastąpiło w połowie trasy, a więc druga połowa była dla mnie najdłuższym przejazdem na trasie Warszawa-Łódź. Konduktor chciał wołać karetkę na Łódź Fabryczną, ale chłopaki bardzo tego nie chcieli, obstawiam że starszy był na warunkowym czy innej przepustce, i nie powinien się za daleko od placówki resocjalizacyjnej oddalać.

A ja byłem na tyle głupi, że nie udałem w Koluszkach że wysiadam, i nie spierdoliłem na drugi koniec pociągu, tylko gapiłem się na nich oczami otwartymi na całą szerokość.

Niezapomniany przejazd.




 Zwycięzcom gratuluję, a wszytkim, co spróbowali swoich sił w konkursie, jeszcze raz bardzo dziekuję!

Następny konkurs pewnie jak wydam kolejny komiks. Więc zapnijcie pasy.





6 komentarzy:

  1. Hardcorowe (a właściwie Tramcorowe bo to kwintesencja życia w środkach komunikacji) te opowieści. Huh!

    OdpowiedzUsuń
  2. Historię nr 2, tą z morałem, słyszałem już co najmniej dwa razy:

    - pierwszy raz pod koniec studiów w okolicach 2010 roku. Opowiedział nam ją wykładowca na zajęciach bodajże z psychologii komunikacji. Tylko że młody mężczyzna był w tej wersji studentką, która zamiast wrzeszczeć na kobietę, przylepiła jej na czoło gumę do żucia.

    - drugi na stażu w 2011 roku. Tym razem opowiadał ją ochroniarz przybytku w którym miałem możliwość zdobywania doświadczenia. Wersja w sumie dość podobna do tej którą zapodałeś wyżej, tylko znów, młody mężczyzna był płci niewieściej.

    Tak więc mam wrażenie, że coś jest "nie ten teges".

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam, historia z morałem to dość znana opowieść, być może osoba która ją podesłała, była świadkiem wydarzenia. Trudno to zweryfikować.

    OdpowiedzUsuń
  4. to poza konkursem:
    tamwaj w krakowie, noc, zima, ostatnie krzesełka zajęte przez grupkę nietrzeźwych panów w strojach sportowych z piweczkami w dłoniach. kurwy lecą często - gęsto, pasażerowie, delikatnie mówiąc, terroryzowani, bo a to: "laska, pokaż cycki!", a to: "student, ja ci te okularki rozpierdolę!", a to: "kurwy przyjezdne, nieroby studenckie!". na którymś tam przystanku wsiadają kanary. siłą rzeczy w końcu podchodzą do wesołej ekipy z końca wagonu z tradycyjnym:
    - bileciki do kontroli...
    panowie w dresach spojrzeli po sobie, dając wyraz konsternacji, po czym jeden z nich (możliwe, że największy, ale wszyscy byli duzi, więc ciężko stwierdzić), podał piwo koledze, wstał podszedł do rewizora na odległość kilku centymetrów i rzucił z troską patrząc mu prosto w oczy:
    - przy całym szacunku do pana pracy - pan raczy żartować...
    kontrolerzy opuścili pojazd, chłopaki pojechały dalej, kontynuując biesiadę i zagajanie do współpasażerów per: "e, ty, kurwa..." i tak dalej.
    całe szczęście, bo nie miałem biletu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz już wiem, czemu nic nie wiedziałam o konkursie (bo nie mam FB c:). Ten z morałem bardzo mi się spodobał, a anegdotek to się maaa, że hoho. Z życia wzięte. Szacun dla twórców :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wersja z morałem pojawiła się też w książce Marty Fox "Agaton-Gagaton". Także tego.

    OdpowiedzUsuń