I ty uważasz za utratę szczęścia utratę dziewczyny... To my właśnie straciliśmy terapie... TO jest nieszczęście. Czy ty sobie zdajesz sprawę ile ludzi przez to może wpaść w depresje... Jesteś bez serca.
Teraz dziewczyny zaczną nałogowo rzucać komiksiarzy na całym świecie, ot co. Tylko po to, żeby znalazł się jakiś nieudolny podróbca terapii. Spellu, coś Ty uczynił.
Dawno mnie na Twoim blogu nie było i widzę że się sporo zmieniło :c Terapeutyczne paski były hm, ciekawe (ten o ojcu daje do myślenia, no i nie wiedziałam że cyrkowe życie jest takie ciężkie, te występy na ulicy w wieku dwóch lat, a ja zawsze zazdrościłam Ci ojca klowna bo wyobrażałam sobie że to tak super...). U mnie życie "artystyczne" (tzn rysowanie i malowanie) ruszyło pełną parą dokładnie w dniu, kiedy przydarzyła mi się pewna daleka od szczęśliwości przygoda i moje życie zaczęło się sypać. Tak jakoś się dzieje, że nieszczęśliwe wypadki dają najsilniejszego kopa w dupę, są początkiem rozwoju artystycznego, a bez nich stoi się w miejscu. (Choć już czasem wolałoby się stać w miejscu...)
Spellu, za dwa tygodnie powiem Ci co o tym myślę.
OdpowiedzUsuńPodobało się? Chcecie epilogów? No to zapowiadają się dłuugie i ciężkie nocne wyprawy po "hłüst". ^^
Werter jest łysym niskim staruszkiem?
OdpowiedzUsuńTotalnie. Poza tym odstrzelił sobie połowę skalpu, stąd łysina.
OdpowiedzUsuńbuhuhu, koniec :(
OdpowiedzUsuńIdź szukać dziewczyny, która Cię rzuci! Natychmiast!
OdpowiedzUsuńno, idź! :P
OdpowiedzUsuńale co do Luny, to on sobie w polik nie walnął?
I ty uważasz za utratę szczęścia utratę dziewczyny... To my właśnie straciliśmy terapie...
OdpowiedzUsuńTO jest nieszczęście.
Czy ty sobie zdajesz sprawę ile ludzi przez to może wpaść w depresje... Jesteś bez serca.
Werter brzmi jak nazwa cukierków. Takich dobrych. Toffi.
OdpowiedzUsuńWerther's Original. Ha! Przez Ciebie już zawsze będą mi się kojarzyć z Werterem.
OdpowiedzUsuńa weź.
OdpowiedzUsuńTeraz dziewczyny zaczną nałogowo rzucać komiksiarzy na całym świecie, ot co. Tylko po to, żeby znalazł się jakiś nieudolny podróbca terapii. Spellu, coś Ty uczynił.
OdpowiedzUsuńTo była piękna seria!
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi stare, dobre czasy.
gdyby Terapia została wydana na papierze, zrobiłabym wszystko, żeby ją zdobyć
OdpowiedzUsuńDawno mnie na Twoim blogu nie było i widzę że się sporo zmieniło :c Terapeutyczne paski były hm, ciekawe (ten o ojcu daje do myślenia, no i nie wiedziałam że cyrkowe życie jest takie ciężkie, te występy na ulicy w wieku dwóch lat, a ja zawsze zazdrościłam Ci ojca klowna bo wyobrażałam sobie że to tak super...). U mnie życie "artystyczne" (tzn rysowanie i malowanie) ruszyło pełną parą dokładnie w dniu, kiedy przydarzyła mi się pewna daleka od szczęśliwości przygoda i moje życie zaczęło się sypać. Tak jakoś się dzieje, że nieszczęśliwe wypadki dają najsilniejszego kopa w dupę, są początkiem rozwoju artystycznego, a bez nich stoi się w miejscu. (Choć już czasem wolałoby się stać w miejscu...)
OdpowiedzUsuńpokaż co potrafisz werterze!
OdpowiedzUsuńCałe 20 stron "Terapii" jest świetne - przewrotne i prawdziwe. Jedna z lepszych rzeczy które udało mi się przeczytać w Internecie :D
OdpowiedzUsuń